Każda religia ma to do siebie, iż nieufnie odnosi się do wszelkich nowości. Wszak zbudowana jest zwykle na jakieś tradycji i stara się tę tradycję zachować. Dlatego możemy domniemywać, że legendy o proroku Mahomecie pijącym kawę i innych bogobojnych mężach powstały znacznie później. Islam, tak jak i później kościół katolicki, początkowo dość nieufnie odnosił się do picia kawy.
W Mekce w 1511 r. zabroniono picia kawy. Podobny zakaz wydano w Kairze w 1532r. Jednak zakazy te nie mogły się długo utrzymać. Musimy pamiętać, iż nauka Mahometa zakazywała picia wina. W tej sytuacji zabranianie picia kolejnej używki mogło ostatecznie wywołać skutki odmienne od zamierzonych i spowodować łamanie obu tych zakazów. Nie można bowiem wszystkiego zakazywać. Dlatego też zakazy dotyczące kawy zostały szybko uchylone. Już w 1554r. powstała w Stambule pierwsza pijalnia kawy. Stopniowo napój zyskiwał sobie coraz większe rzesze zwolenników. Nie znaczy to, iż co bardziej fanatycznie nastawieni ortodoksi nadal nie krytykowali kawy. Jeszcze przez pół wieku odzywały się glosy sugerujące nie niebiańskie, ale piekielne jej pochodzenie. Czy faktycznie Szejtan maczał w filiżance swoje brudne łapska? Jakby tam nie było imperium osmańskie zaczęło zarabiać krocie na handlu kawą, a to jak zawsze sprawia, iż skrupuły moralne i religijne schodzą na plan dalszy.
Natomiast w Europie kawa zrobiła karierę nieco później. Pierwszy opisał ją Leonard Lauwolf w swoich zapiskach z podróży po Bliskim Wschodzie. Miało to miejsce roku 1583. Kawie poświęcił swoją uwagę także inny ówczesny badacz - Prospero d'Alpino. W jego opisie kawa jawi się jako napój leczniczy pomagający na żołądek. Podobnie, jak i w świecie arabskim, tak i w chrześcijańskim najważniejszy wpływ na rozpowszechnienie miały pieniądze, a dokładniej zyski handlowe. Nic więc dziwnego, iż tematem zainteresowały się kompanie holenderska i brytyjska.